niedziela, 29 maja 2011

Ciemna strona mocy.

     Człowiek posiada cechy, które odróżniają go od zwierząt, jednak ocena różnych cech zależy od sytuacji. Przede wszystkim jesteśmy gatunkiem bardzo ekspansywnym, co spowodowało, że zasiedliliśmy większość obszaru Ziemi. Dążymy do poprawy naszej egzystencji, co skutkuje poszukiwaniem dróg rozwoju (także na skróty) w obrębie całej kultury, np. domostwa, czy ubioru, ale też broni. Już nie mieszkamy w jaskiniach i nie nosimy skór upolowanych zwierząt, ale też nie zabijamy innych przy pomocy kamiennych siekier, czy pięściaków. Poprzez lepianki do drapaczy chmur oraz włókna naturalne w kierunku skafandrów kosmicznych, a także machiny oblężnicze, których wersją nowoczesną jest broń masowego rażenia , przeszliśmy długą drogę cywilizacyjną. Jednym z elementów kultury człowieka jest kultura fizyczna, w której obrębie wykształciło się zjawisko, które zwiemy sportem. Starożytne ideały czystej rywalizacji od wieków były naginane, a w razie wpadki, surowo karane. Dawniej zawodnicy stosowali wyciągi z różnych ziół oraz części zwierząt, aby polepszyć swoją wydolność i posiąść przewagę nad przeciwnikiem, obecnie zaś stosowane jest wspomaganie w postaci różnych środków chemicznych.
     Współcześnie już nie eksperymentujemy z liśćmi koki, ani nie jemy serca lwa w celu zwiększenia siły, czy wytrzymałości, łykamy różnego rodzaju specyfiki w postaci proszku, kapsułek, czy tabletek, a w skrajnych przypadkach aplikujemy sobie zastrzyki. Ocena tego stanu rzeczy nie jest tak prosta, jak by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. W latach 30-tych XX wieku otrzymano syntetyczny testosteron, którego używano jako leku. Po II wojnie światowej, chcąc pomóc byłym więźniom obozów koncentracyjnych powrócić do normalnej egzystencji w społeczeństwie, lekarze aplikowali im sterydy anaboliczne. Na ówczesnym etapie rozwoju wiedzy na ten temat była to gra bardzo ryzykowna, ale wielu ludziom pomogła. W sporcie jednak nie tylko poszła naprzód wiedza z zakresu metod treningowych, ale także wykorzystano dokumentację lekarską z zakresu pomocy poszkodowanym przez systemy totalitarne. 
     Obecnie wskazuje się tylko na negatywy stosowania dopingu takie jak:
  • katastrofalny ich wpływ na zdrowie zawodników
  • nierówne szanse "koksów" i "czystych"
  • niezgodność z ideałami sportu
Czy to jednak nie jest tylko spojrzenie jednostronne? Dzięki dopingowi:
  1. zwiększa się atrakcyjność zawodów - częste bicie rekordów
  2. tworzy się etaty ludziom pracującym nad nielegalną farmakoterapią
  3. pracę mają także osoby walczące z niedozwolonym wspomaganiem.
     W dzisiejszym sporcie zawodowym nie padają pytania: "Kto bierze, a kto nie bierze?", tylko "Co, kto bierze?". Innymi słowy jest lista środków dozwolonych przez MKOl, warunkowo dozwolonych oraz niedozwolonych i mimo, że pierwsza grupa ma niewiele wspólnego ze zdrowiem, to można z niej korzystać bez żadnych konsekwencji dyscyplinarnych.
     Innym aspektem jest to, kto może brać "ciężką chemię". Wlanie paliwa rakietowego do przeciętnego samochodu jeżdżącego po mieście, zakończyłoby się eksplozją, jednak to samo paliwo w bolidzie formuły 1 pozwoli wozom osiągać zawrotne prędkości bez ryzyka eksplozji. Identycznie jest z ciałem sportowca. Zaaplikowanie dawki sterydów anabolicznych młodemu sportowcowi może skończyć się zejściem śmiertelnym, lecz zawodnik z kilkunastoletnim stażem, którego ciało już nie reaguje na ekstremalne metody treningowe, przyjmując pod kontrolą lekarza pewne dawki może osiągnąć nadludzkie rekordy. Pytanie: "Po co?" jest nie tylko z natury filozoficznych.
     Każdy z nas ma wolną wolę i na propozycję kogokolwiek dotyczącą czegokolwiek może odmówić. Eksperymenty psychologiczne np. Asha, czy Milgrama dowodzą, że nie zawsze, ale można sobie wyobrazić skrajną sytuację. "Jesteś młodym chłopakiem i zdajesz maturę. Niestety, mieszkasz na wsi w rejonie o dużym bezrobociu, a twoi rodzice nie są w stanie sfinansować twoich studiów. Okazuje się jednak, że masz predyspozycje do uprawiania pewnego sportu, ale na razie jesteś 5 w regionie. Zjawia się sponsor i mówi, że jak weźmiesz "chemię", będziesz nr 1 i dostaniesz stypendium, które pozwoli ci studiować i rozwijać karierę. Czy wówczas, mając perspektywę pracy w magazynie marketu za najniższą pensję, odmówiłbyś mogąc zostać mistrzem?". Odpowiedzi na tego typu pytania należą do bardzo trudnych, a ich ocena jest niejednokrotnie wielopoziomowa.

sobota, 14 maja 2011

Mit szósty: "Nie masz poczucia rytmu.".

Przeszkadzajki i bębenek, czyli klucz do salsy.

Jak już wspomniałem, nie jestem ani teoretykiem muzyki, ani znawcą kultury Ameryki Łacińskiej, ani wymiatającym tancerzem, ale jeśli wymienieni przeze mnie ludzie nie chcą pomóc profanom w zrozumieniu przedmiotu, to może to zrobić człowiek, który może i jest zerem (O°C), ale nie zerem bezwzględnym (−273,15°C). Salsa posiada metrum 4/4 i dwutaktowy schemat rytmiczny. Co to znaczy? Jeśli idzie o metrum, to "Cisza i dźwięk" wyjaśnia to pobieżnie. Tak matematycznie możemy to ująć, że 4/4 = 8/8, a więc występuje 8 przedziałów czasowych, w które możemy wcisnąć 8 ósemek lub 4 ćwierćnuty.
Rozumiem, że w związku z powyższym, wiemy już, dlaczego graficznie na flimiku jest ujęte 1-8, a nie inaczej. Rytm w salsie rytm składa się z dwóch elementów congi i clave.

Conga to ten bębenek, który wybija symetryczny rytm. Symetryczny ponieważ dzieląc cały takt, czyli ósemkę na dwie czwórki, to w pierwszej, jak i drugiej czwórce znajduje się to samo. Fajnie to tłumaczy Anthony Persaud: "Dźwięk congi można przetłumaczyć jako trzy sylaby: TU, KU i PA. "Tu-Ku" występuje na 4& oraz 8&, zaś "Pa" słychać na 2 i 6. Znaczek "&" jest definiowany jako "I", co często w tańcu może być interpretowane dodatkowym krokiem przyspieszającym akcję, ale jest to element średniozaawansowany, gdyż trzeba znać pojęcie footworku.
ŁOPATOLOGICZNIE: Należy wsłuchać się w bębenek i liczyć: "Tu-Ku",1,2,3,"Tu-Ku",5,6,7 i cała ósemka jest zaliczona.

Jeśli idzie o clave, to w jednej czwórce występuje jeden schemat, a w drugiej zupełnie inny. Można usłyszeć 3 uderzenia bardziej od siebie odległe w czasie i to właśnie jest jeden z tych schematów oraz 2 szybciej po sobie następujące, to ten drugi. To jest właśnie clave, czyli inaczej mówiąc "przeszkadzajki" ];-) Można wyróżnić 2 odmiany clave:
  • 3/2 (trzy na dwa), w którym uderzenia przypadają na:
  1. RAZ - krok
  2. pomiędzy DWA, a TRZY
  3. CZTERY - pauza
  4. SZEŚĆ - krok
  5. SIEDEM - krok
  • 2/3 (dwa na trzy)
  1. DWA - krok
  2. TRZY - krok
  3. PIĘĆ - krok
  4. pomiędzy SZEŚĆ, a SIEDEM
  5. OSIEM - pauza
Jakkolwiek by tego nie rozliczać, zawsze 3 uderzenia są zgodne z krokiem, 1 zawsze jest w pauzie oraz 1jest pomiędzy krokami. Dlaczego tak jest, a nie inaczej? Nie wiem. Oba schematy powyżej są rozpisane, kiedy liczymy kroki 1,2,3,..,5,6,7,... i wówczas na 4 oraz 8 występują pauzy, których tancerze nie liczą, ale nie jest to dogmat, bo można to rozliczać na inne sposoby, choćby 1,...,3,4,5,...,7,8,1 i wówczas pauzy są na 2 oraz 6.
ŁOPATOLOGICZNIE:
  • w pierwszym przypadku łapiesz 6,7 będące krótko po sobie, a następnie 1, które jest pierwszym z trzech bardziej oddalonych od siebie uderzeń, a następnie na zasadzie prób i przybliżeń znajdujemy odległości uderzeń w czasie dla poszczególnych kroków;  częściej jest to charakterystyczna odmiana clave dla salsy Los Angeles Style, ale także nie jest to dogmat
  • w drugim przypadku łapiesz 2,3 a potem 5, dlatego ten rodzaj clave pasuje mambowcom, tańczącym salsę New York Style
Łącząc oba elementy można to przedstawić następująco (błękit oznacza pauzy na 8 i 4, zaś żółty uderzenia clave pokrywające się z krokami):
  •  "Tu-Ku",1,2,3,"Tu-Ku",5,6,7
  •  "Tu-Ku",1,2,3,"Tu-Ku",5,6,7
 Wszystkie powyższe zawiłości sprawiają, że jeden styl muzyczny ma wiele odmian i utwory nie są na jedno kopyto, a w związku z czym salsę można interpretować na różne sposoby.

Cisza i dźwięk.

Taniec opiera się na rytmie, ale rytm to nie tylko miarowe "stuki", ale jeśli pewne arytmiczne części się powtarzają, to także jest to rytm, tylko często nie ogarniamy całości i stwierdzamy, że coś nie jest rytmiczne dostrzegając tylko wycinek. Nie jestem teoretykiem muzyki, więc jeśli się pomylę, to proszę mnie poprawić. Niestety ludzie, którzy znają się na muzyce nie wypowiadają się na ten temat, a jeśli już to robią, to mówią kosmicznym językiem, którego nie rozumiemy.  Na rytm składa się:

  1. Takt jako pewien stały odcinek czasowy, w którym występują dźwięki i pauzy (pewne odcinki ciszy) o określonej długości trwania w czasie.
  2. Metrum, czyli pojemność każdego taktu, innymi słowy: "Ile ćwierćnut lub ósemek można wcisnąć, aby całość miała ręce i nogi.". Metrum  4/4, czyli 4 ćwierćnuty można usłyszeć pomiędzy "ogranicznikami" na pięciolinii, po czym wszystko idzie od nowa. Oczywiście można wcisnąć też 8 ósemek, ale wydaje mi się, że jak wciśniemy 2 ćwierćnuty i 4 ósemki, to wszystko będzie zgodne z metrum.
  3. Synkopa, czyli pewne zjawisko rytmiczne polegające na akcencie na słabej części taktu jest dla mnie trudne do wyjaśnienia, ale w muzyce latynoskiej często występujące. 
 Tyle może powiedzieć człowiek, który coś tam liznął wiedzy muzycznej przy okazji pląsów na parkiecie.

Trzeci stopień wtajemniczenia.

W koordynacji wyróżniamy 3 grupy sportów:
  1. kiedy należy tylko dokładnie wykonać ruch, a nie ma presji czasu, ani bezpośredniej interakcji z drugim człowiekiem; do tej grupy należą między innymi: łucznictwo, golf, bilard (nie wiem, czym się różni od snookera ];0)
  2. dokładne wykonanie czynności, ale przy presji czasu, lecz braku presji bezpośredniej innych ludzi; tu można wyróżnić przede wszystkim: pływanie i biegi
  3. najtrudniejsza z grup, czyli wykonanie ćwiczenia przy presji czasu i innych ludzi (współgrających lub oponentów); między innymi: tenis, sporty walki, sporty zespołowe, a także taniec. 
Mamy wykonanie jakiegoś tam ruchu (Ad.1.) w rytmie, czyli pewnych odcinkach czasowych (Ad.2.), no i jeśli idzie o towarzyski, to ktoś nam partneruje (Ad.3.) . Najlepsze jest to, iż w 3 grupie koordynacyjnej dokładność wykonania ćwiczenia nie musi być idealna, żeby była skuteczna. W tańcu towarzyskim (odmiana "social", czyli imprezowa twórczość ;0) skuteczny jest tancerz, gdy dobrze prowadzi (tzw. leading), a jeśli idzie o tancerkę pozwolenie prowadzenia się (following).

Słuchasz muzę, czy tylko ją słyszysz?

Muzyka nierozerwalnie kojarzy się z parkietem, ale pierwotnie to rytm, a dokładniej, umiejętność jego interpretacji była i jest bardzo ważna. Jeśli nie czujemy rytmu, a co za tym idzie nie potrafimy go zinterpretować wynikają z tego następujące konsekwencje:

  1. Dla oglądającego powstaje dysonans pomiędzy tym co słyszy, a tym co widzi, co w tańcu solo nie ma jakiegoś większego znaczenia poza tym, że wiemy, iż tańczący robi coś na pamięć, a nie zgodnie z muzyką.
  2. Dla partnera/partnerki w tańcu towarzyskim jest ogromny dyskomfort, gdyż nie można dopasować do siebie ruchów w czasie, co nie daje pełni przyjemności.
  3. Dla prowadzącego zajęcia, kurs lub animację, może powodować obniżenie autorytetu, gdyż w gronie tańczących mogą być muzycy, którzy na razie nie potrafią zinterpretować rytmu ciałem, ale go słyszą i znają.
Niestety, nasza wiedza muzyczna jest szczątkowa, więc banalne informacje są często trudne do ogarnięcia. Mówi się, że Latynosi, czy Afrykańczycy czują rytm i jest to sprawa genetyki. Oczywiście, że nie. Jest to sprawa kultury, w której zbierają się ludzie, tańczą i grają na instrumentach. Nie jest to wirtuozeria, jak w przypadku konkursów chopinowskich w Warszawie lub bachowskich w Lipsku, ale przynajmniej przeciętny zjadacz chleba, albo kukurydzianych, czy też wyrabianych z sorgo podpłomyków może wyklaskać rytm muzyki ludowej.

piątek, 13 maja 2011

Sos jako dodatek lub może potrawa główna.

Taniec można także postrzegać jako tworzenie różnych potraw. Może dlatego jeden z nich otrzymał nazwę gęstego płynu, w konsystencji luźniejszego od kremu, nadającego różnym potrawom swoistej pikanterii. Mowa tu , oczywiście o salsie. Wpływy afro-kubańskie, które w związku z falami emigracji do Stanów Zjednoczonych zetknęły się z innymi kulturami stworzyły taniec, który tak, jak sos może mieć różne smaki i ubarwiać każdą potrawę, począwszy od przekąski, przez danie obiadowe, a na deserze skończywszy. W kuchni można, a na początku wręcz trzeba kierować się przepisami kulinarnymi, jednak kuchmistrze na bazie swojej wiedzy potrafią często improwizować, co powoduje, że zmysły człowieka przechodzą do innego wymiaru przyjemności. Identycznie jest właśnie z salsą, która zachwyca swoimi odmianami, zróżnicowanym stylingiem oraz mocą rytmu. Można wyróżnić 3 podstawowe style salsowe (idąc od korzeni ;0):
  • salsa kubańska, w której mężczyzna ma najwięcej do powiedzenia, a prowadzenie jest mocne, za to kobieta może pozwolić sobie na totalny luz, ale jednocześnie bez swojego macho tak naprawdę nie istnieje
  • salsa New York Style, zwana inaczej Mambo lub salsą "on 2" stoi tak geograficznie, jak i filozoficznie na drugim biegunie w stosunku do "cubany"; bogaty styling kobiecy powoduje, iż partnerka ma dużą swobodę działania, ale też wymagana jest tu perfekcyjna technika, aby to jakoś wyglądało
  • salsa Los Angeles to inaczej salsa "on 1" jest najbardziej partnerską odmianą; partner ma wiele do powiedzenia, zwłaszcza w czasie niestandardowego rytmu muzycznego, ale partnerka także może rozwinąć skrzydła
Należy nadmienić, że jest pierwszą wyróżnioną tu salsę można także tańczyć w grupie stojąc w kole, gdzie prowadzący podaj nazwy figur, które wszyscy tancerze wykonują. Jest to bardzo integracyjna forma tańczenia, gdyż ludzie szybko się poznają w czasie zmian osób, z którymi tańczą. 

wtorek, 10 maja 2011

Taniec jako rozmowa.

Jak to mawiał Winston Churchill: "Wojna to tylko inny sposób prowadzenia polityki.". Drugim, oczywiście jest dyplomacja i tak jak w walce występuje interakcja negatywna, w tańcu (najczęściej) pozytywna. To jest ta "dobra" strona człowieka. O tańcu wiele napisano, ale mnie interesuje tylko taniec jako pretekst do spotkania z innymi ludźmi i dobra zabawa, jednak taki taniec, jak każde spotkanie, ma swoje zasady. Dla mnie owe zasady są podobne do mowy, gdyż jedno i drugie odgrywa w naszym życiu ważną rolę oraz obu tych czynności trzeba się nauczyć, lecz aby robić to dobrze należy ćwiczyć i poszerzać zasoby techniczne. Na bazie tego, co mówi Bruce Lee musimy
  • poznać formę, 
  • wypełnić ją, a następnie 
  • z niej wyjść.
Porównując taniec do nauki języka obcego:
  1. kroki podstawowe są jak alfabet
  2. figury, czyli najprostsze przejścia techniczne, to wyrazy
  3. układy - połączenia figur, to całe zdania
  4. nieskrępowany taniec jest jak swobodna konwersacja, gdzie można wyróżnić coś takiego jak styling, czyli coś charakterystycznego dla danego człowieka, a w języku jest czymś takim akcent.
Oczywistym jest to, że na początku wszystko może być dla nas nie do końca naturalne, ale tak to jest, gdy się czegoś uczymy będąc dorosłymi. Jeśli czegokolwiek uczymy się od dziecka i jest to element kultury, odbieramy to w większości w sposób intuicyjny i potrafimy się tym swobodnie posługiwać, jednak nauczanie kogoś innego sprawia wiele problemów, bo nie potrafimy pojąć, że coś trywialnego może być dla kogoś przeszkodą nie do przebycia. Tak właśnie jest wśród Latynosów, którzy uczą tańca Europejczyków oraz ludzi, którzy uczą się języków w dzieciństwie.

"Poznaj siebie" - hołd majstrowi.

Na koniec cyklu o biciu po buzi chciałbym złożyć wyrazy szacunku na ręce dwóch mistrzów. Pierwszy nauczył mnie wiele w praktyce i jest to Leszek Starybrat, drugi zaś to Lee Jun Fan, który w świecie Zachodu znany jest jako Bruce Lee, a którego teoria pobrzmiewa do dziś w formie Mixed Martial Arts, czyli jako wszechstylowe starcie dwóch ludzi. Si-fu Starybrat miał specyficzne metody treningowe i w wielu kwestiach się z nim do dziś nie zgadzam, jednak wiedza teoretyczna, jak i praktyczna (dotycząca samej walki) jaką posiada jest na najwyższym poziomie. Niestety nie każdy jest w stanie znieść tradycyjny trening chiński i to powoduje, że część ludzi się o nim źle wyraża, ale jak to powiedział Chilon ze Sparty: "O zmarłych należy mówić dobrze, albo wcale.", więc skupmy się bardziej na panu Lee. Najgorsze, że na Bruce'a patrzy się często z perspektywy "Wejścia smoka" i całej filmografii, jednak był to pierwszy mistrz w nowożytnych dziejach sztuk walki, który odważył się oddzielić ziarno, czyli wszystko, co nam pomaga wygrać w starciu od plew - całego mistycyzmu, który przeplata się w tzw. chińskich stylach tradycyjnych. Należy jednak zauważyć, że tak, jak w diecie, oddzielenie otrąb od ziarna spowodowało wiele szkód dla zdrowia człowieka i nauka potwierdza niezbędność pewnej ilości materiału balastowego w organizmie ludzkim, tak w sztukach walki powinna być odrobina ćwiczeń medytacyjnych i kontemplacyjnych, o czym zapominają współcześni "wymiatacze" z MMA, UFC i K-1. Druga sprawa, to są czasy, w których ów majster żył i porównywanie przeszłości do teraźniejszości jest nie na miejscu w całym sporcie, gdyż wiedza o treningu, diecie i wspomaganiu cały czas idzie naprzód. W związku z czym porównanie Marka Spitza z Michaelem Phelpsem, czy np. Wilta Chamberlaina z Dwightem Howadem jest bezzasadne, jednak trzeba przyznać, że Bruce jako pierwszy fighter konsultował program treningowy z Joe Weiderem, zwracał uwagę na składniki diety sportowca oraz unowocześniał sprzęt treningowy. Człowiek ten ponadto interesował się filozofią, a niewielu zapewne wie, że był instruktorem cha-chy. Dla mnie Lee Jun Fan jest wzorem, gdyż facet wżył około 65 kg, mierzył około 170 cm, a potrafił wykonać tzw. 1-calowe uderzenie.
Jest to coś, czego jeszcze nie widziałem u współczesnych fighterów. W tej technice nie ma nic mistycznego, tylko perfekcyjna koordynacja, a dokładniej rzecz ujmując zdolność sprzęgania, czyli łączenia elementów ciała w czasie. Nawet niewprawne oko dostrzeże, że w tym uderzeniu nie ma żadnego zamachu, żadnego balansu ciałem, czy rozpędu wstępnego. Mistrz przykłada palce, napina mięśnie i sprawia, że koleś siada na krześle. Cieszy mnie, że narodził się taki człowiek, który był pomostem między Wschodem i Zachodem, który potrafił pracować jak Chińczyk i myśleć jak Europejczyk, który był dla mnie inspiracją do napisania pracy magisterskiej na temat dalekowschodnich sztuk walki.

Taktyka ataku - szachy.

Jeśli idzie o taktykę w ataku, w niektórych systemach występuje pewna koncepcja zwana zasadą 4 bram, ale ze względu na podobieństwo do ramy okiennej, ja ją zwę zasadą 4 okien (za jakość ryciny z góry przepraszam).
Pacjenta, który z nami walczy dzielimy na 4 części (kierunki są ukazane od strony atakującego, czyli na rycinie jest nas przeciwnik). Nawet najgłupszy, ale w pełni świadomy walczący podniesie ręce do obrony i postawi gardę. Wówczas uderzenie w jakikolwiek punkt od pasa w górę musi spotkać się z choćby bierną obroną w postaci napiętych rąk. Jednak mamy aż 4 pola (okna, bramy) do obrony, zaś tylko 2 ręce. W związku z czym trzeba takich użyć metod, aby przeciwnik skierował swoje ręce w żądane przez nas pola, pozostawiając bez obrony inne. Tylko jak to zrobić? Są 3 podstawowe metody:
  1. siłowa, czyli trzeba chwycić rękę przeciwnika i po prostu ją odsunąć w żądanym kierunku, a następnie zaatakować pole już nie chronione
  2. spryciarska - stosujemy sugestywny zwód ciałem, ale jest to metoda dla starych wyżeraczy, bo wykonanie takiego zwodu jest trudne. Jeśli to nie będzie sugestywne, wówczas spotkamy się z szyderczym śmiechem.
  3. rzemieślnicza, w której stosujemy tzw. ataki zwodzone, które powinny być bardzo szybkie, ale bardzo słabe. Jest to taka "zasłona dymna". Po ataku zwodzonym idzie realny, który jest silny. Niewprawny fighter będzie reagował na każdy atak i szybko się zmęczy. 
Każda z powyższych metod, zgodnie z zasadą Yin/Yang, ma swoje odpowiedniki równoważące, czyli sposoby na ich zneutralizowanie:
  1. Kiedy przeciwnik chwyta naszą ręką, to należy obserwować jego wolną, którą będzie uderzał i albo wyprzedzić jego atak, albo starać się tę rękę zablokować.
  2. Przy niewprawnym zastosowaniu zwodu, można wykonać tzw. atak wyprzedzający, czyli jeśli przeciwnik stosuje zwód, a po nim atak, to w momencie zwodu, od razu atakujemy jakąś prostą techniką pojedynczą. Zaznaczam, że jest to sposób dla ludzi, którzy dobrze czytają ruchy przeciwnika.
  3. Jeśli atakujący często stosuje ataki zwodzone, wówczas (i tu wychodzi zasób techniczny) należy stosować różnego rodzaju obrony poprzez:
  • unik
  • blok
  • skrócenie dystansu i przyjęcie ataku na gardę
  • atak wyprzedzający na inne okno.
Oczywiście wykorzystanie powyższej wiedzy jest uwarunkowane pewnym zasobem technicznym i sprawnością fizyczną, bez których jakakolwiek taktyka jest bezużyteczna.

niedziela, 8 maja 2011

Wystarczy 3 na 5 i zwycięstwo nasze! - finezja walki.

Na wyszkolenie zawodnika składa się 5 elementów: przygotowanie fizyczne, technika, taktyka, teoria i psychologia. W sportach walki wystarczy mieć perfekcyjnie opanowane 3 spośród w/w części składowych struktury rzeczowej, aby być gwiazdą, a przynajmniej dobrym zawodnikiem. Bardzo dobrym przykładem jest tu Siala-Mou Siliga, którego zwą w środowisku K-1 "Mighty Mo". 
Na załączonym linku można ujrzeć 10 nokautów w/w zawodnika, z czego 9 jest zakończonych takim cepowatym ciosem prawym sierpowym bitym z góry (ruch ramienia jak do kraula na piersiach ;0). Rozbierając zawodnika na składowe można powiedzieć, że:
  1. perfekcyjne przygotowanie fizyczne - facet jest silny jak tur 
  2. perfekcyjne przygotowanie psychologiczne - parcie do przodu i odporność na ból
  3. dobra taktyka pod kątem zerowej techniki
  4. technika, poza nokautującym uderzeniem sierpowym, zerowa (jak tym uderzeniem nie trafi, to zazwyczaj przegrywa)
  5. teoria żadna, bo na intelektualistę, to on raczej nie wygląda.

sobota, 7 maja 2011

Techniki nożne - uważna obserwacja.

Jak już wspomniałem, na ulicy kopnięć wysokich, czyli na głowę się nie stosuje, a jeśli już to musimy mieć bardzo dużą przewagę szybkości, siły i liczebności. Poza tym wysokie kopnięcia są bardzo sygnalizowane. Można powiedzieć, że wszystko jest napisane wielkimi literami, tylko trzeba umieć czytać, no i robić to w miarę szybko, co jest do wyćwiczenia - kwestia wiedzy i praktyki.
Kopnięcie okrężne - jedna z najsilniejszych technik, ale wyłączając kopnięcia po obrocie, w których kopiący odwraca się plecami do przeciwnika (bardzo niebezpieczny manewr i bardzo ryzykowny), jest to kopnięcie, w którym tak jak w uderzeniu okrężnym (sierpowym, hakowym) na chwilę trzeba się odsłonić, co można w obronie wykorzystać. Co do czytania, to wystarczy się przypatrzeć rękom jaki wykonują ruch - zarzut ręki prawej w prawo, jak i balans ciała w prawo w celu nadania dynamiki nodze, potem przeciwwaga dla pędzącej nogi, czyli prawa ręka idzie w lewo , a na końcu idzie kopnięcie. Widać z tego, że jest kilka przyruchów, które sygnalizują to, co będzie się działo.

Kopnięcie proste - technika, w której nie odsłaniamy własnego korpusu, a za razem bardzo silna, skuteczna, lecz już trudniejsza pod względem technicznym. Każde kopnięcie wykonujemy na jednej nodze. W związku z czym, stając na jedną musimy balansować i się odchylać. Na filmie jest to przesadzone, ale w praktyce, wprawne oko dostrzeże ten balans - w tym przypadku jest najpierw lekko do przodu, a potem mocno do tyłu, jednak ruchy przód-tył są mniej dostrzegalne dla oka ludzkiego w związku z czym jest to kopnięcie trudne do obrony.

Kopnięcie boczne - niewielu ludzi je obecne wykonuje, gdyż jest to technika bardzo trudna i długo trzeba poznawać jej tajniki, a każdy teraz chce być fighterem najlepiej w miesiąc, więc zgodnie z zasadami marketingu daje się klientowi to, za co płaci i uczy się najprostszych technik, które są skuteczne, ale zubażają arsenał zagrań. To kopnięcie jest sygnalizowane poprzez odchylenie mocne ciała w bok, ale często się je stosuje jako obronę przed ciosem w głowę, kiedy się bronimy, a nie chcemy lub nie mamy czasu, żeby uciec na dalszą odległość.

Dlaczego widzimy lepiej ruchy na płaszczyźnie czołowej, czyli prawo-lewo, góra-dół, a głębię można oszukać? Antropologowie to tłumaczą w ten sposób, że człowiek, gdy przeistoczył się z tropionej zwierzyny w myśliwego musiał przejść także metamorfozę fizjologiczną. Ofiara lepiej widzi zbliżające się zagrożenie, czyli ruch przód-tył, zaś myśliwy obserwuje zwierzynę, która się przesuwa na boki. To tylko hipoteza, ale jakoś to tłumaczy możliwość oszukania oka poprzez perspektywę zbieżną w malarstwie.
Mimo, że wszystko jest na płaszczyźnie, widzimy trójwymiar.

piątek, 6 maja 2011

Taktyka obrony w sztukach walki - wstęp. Techniki ręczne.

Jak już tak przez te osteoblasty zahaczyliśmy o sporty i sztuki walki, to parę słów o tym. Omawianie tu technik jest bezzasadne, bo jest ich mnóstwo, zwłaszcza jak dodamy techniki walki na ulicy, których w sporcie się nie stosuje, to już całkiem się pogubimy w tym wszystkim. Chciałbym bardziej zwrócić uwagę na taktykę, czyli sposób wykorzystania umiejętności technicznych, własnych sił oraz braków i niedociągnięć przeciwnika. Jeśli idzie o obronę, to chciałbym na samym początku zwrócić uwagę na zjawisko antycypacji, czyli przewidywanie jakiegoś zdarzenia (sposobu ataku) dzięki rozpoznaniu pierwszych jego symptomów. Takie działanie fighterzy nazywają czytaniem ruchów przeciwnika. Zapewne jest wiele szkół mówiących, jak to trzeba robić. Ja podam, jak mnie tego nauczono. Otóż zasada jest prosta, ale nie trywialna: "Obserwuj tułów w okolicy brzucha, zwracając uwagę na łokcie i kolana przeciwnika.". Oczywiście nie chodzi tu o wpatrywanie się w pępek przeciwnika i pochylanie się, żeby z bliska go zobaczyć. Idzie raczej o tzw. widzenie peryferyjne, którego się trzeba nauczyć. Niestety materiały, które zgromadziłem nie są perfekcyjne, ale dają pewne wyobrażenie. Wszystkie uwagi będą omawiane z pozycji broniącego się (idzie mi o strony).
Uderzenie hakowe, albo okrężne - bardzo silna technika, ale też bardzo sygnalizowana. Proszę zwrócić uwagę właśnie na łokieć uderzającego - przesuwa się najpierw w lewo, za nim idzie pięść (także w lewo), przez co uderzający musi odsłonić część korpusu, a dopiero potem idzie uderzenie. Często właśnie ten moment jest wykorzystywany do tzw. wyprzedzającego ataku prostego.

Uderzenie proste (niestety nie znalazłem nic lepszego) - technika szybsza od powyższej, ale słabsza i trudniejsza technicznie, mniej sygnalizowana oraz nie odsłaniająca korpusu uderzającego. Można zwrócić uwagę na łokieć ręki uderzającej przemieszczający się od zewnętrznej strony i z dołu ku górze i środkowi ciała. Często początkujący podświadomie cofają rękę, którą za chwile mają użyć do ataku, bo chcą, aby uderzenie było silniejsze, ale wtedy tracimy efekt zaskoczenia i szybkość maleje, bo wydłuża się droga ruchu.

Uderzenie podbródkowe - technika zaskakująca, ale w krótkim dystansie, więc najpierw atakujący musi zbliżyć się do obrońcy, co nie zawsze jest takie proste zwłaszcza, że broniący się nie będzie czekał na atak. Jak się dobrze przypatrzymy, to widać, że ręka musi najpierw zejść w dół (odruchowo też obniżane jest ciało), a dopiero potem następuje atak, czyli pięść idzie w górę.

Techniki ręczne są częściej wykorzystywane na ulicy, bo:
  • są szybsze od nożnych, a walka na ulicy z reguły nie trwa dłużej niż 10-30 sekund
  • stoimy na obu nogach, więc trudniej się wówczas przewrócić, a za to szybciej się przemieszczamy
  • po nieudanym ataku ręcznym można chwycić przeciwnika i zastosować inną technikę

Rozbudowa różnych tkanek.

Uwaga! Chciałbym przestrzec domorosłych fighterów przed zbyt pochopnym używaniem tego kopnięcia,

niedziela, 1 maja 2011

Dietka jest, czy jej nie ma?

Substancje odchudzające - strategie działania.

Dla tych, którzy zaniedbali się w ostatnich 5-8 latach lub nigdy nie dbali o ciało i nie mam tu na myśli jego golenia, czy balsamowania. Ćwiczenie podnosi próg bólu, a jeśli tego nie robiłeś/-aś przez ostatnie 20 lat, to masz problem i to duży.

Trzeba na siebie spojrzeć, jak na osobę chorą, albo niepełnosprawną. Nie czujesz własnego ciała, chodzi o świadomość , a nie zapach i jak już wyżej wspomniałem, nie potrafisz znosić bólu i monotonii w ruchu, a te dwie rzeczy są kluczowe w opanowaniu techniki, a co za tym idzie samego ciała.

Przy kilku-, kilkunasto- lub ponad dwudziestoletnim zaniedbaniu należy sobie zdać sprawę, że kosmetyczne zmiany w diecie i polecane ćwiczenia w tempie marszowym nie pomogą w ogóle, a bez ciężkiej chemii się nie obędzie. Jeśli myślisz: Chcę się odchudzić, ale zdrowo! to odpowiadam: Nie da się już zdrowo, bo już za późno i nie czytaj już dalej.

a.) Ciężka chemia - pierwsze 3-4 miesiące. Odżywki typu pump (w sklepie z odżywkami będą wiedzieli o co chodzi) plus ostre spalacze - żadne tam ziołowe gówna (Hydroxycut lub Oxy Elite Pro - to ta liga). Pić przy tym dużo wody. Słodycze do południa, a po południu jeśli psycha ci siada i potrzebujesz coś słodkiego, to polecam zaopatrzyć się w białka serwatkowe o różnych smakach i mieszać to z odtłuszczonym mlekiem.

b.) Lekka chemia - kolejne 4-6 miesięcy. Zakładam, że atomowe uderzenie spowodowało zjazd na wadze i można zejść obciążania organizmu. Monohydrat kreatyny na zmianę z BCAA oraz glutaminą to liga święcąca swoje triumfy  w latach 90-tych, ale na nasze potrzeby będzie ok. Nie będzie po tym takiego kopniaka jak po a.) , więc musisz uruchomić własne moce umysłowe, co to tam ci jeszcze zostało. Tu spalacze ziołowe (nie mylić z gandzią) jak najbardziej na miejscu.

c.) Chemia domowa - tu już należy pogodzić się ze zmianą stylu życia na aktywny i zapomnieć o spasłym trybie sprzed okresu ciężkochemicznego. Regularne treningi na średnim poziomie wpisane w tryb tygodniowy. Z chemii to jakieś tam multiwitaminki rozpuszczalne i ziółka na odchudzanie, co to pomagają tyle, co umarłemu kadzidło, ale nie o to chodzi. Masz już po tej katordze mieć normalne rozmiary, a nie XXL.

Powodzenia.

Substancje odchudzające - podział.